Jak zbudowany jest akumulator bezobsługowy?
W porównaniu z poprzednikiem najnowszy model nie posiada korków, gdzie dolewana jest woda destylowana. Nie ma jednak takiej potrzeby, bo zastosowano tu technologię wapniowo-wapniowom lub wapniowo-srebrową. Dzięki niej w sposób znaczący zmniejszono odparowanie elektrolitu, co sprawia, że płytki akumulatora są bez przerwy zalane tą substancją. W obudowie znajdziemy jednak inne otwory - odpowiedzialne za odparowanie gazów powstających w czasie ładowania. Jest tam też zazwyczaj charakterystyczne oczko, które pokazuje nam, jaki jest stan naładowania akumulatora.
Zanim zaczniemy ładować…
Jeszcze nim wymontujemy ogniwo, sprawdźmy napięcie akumulatora. Jak wynosi mniej niż 10.5V, to oznacza, że akumulator jest zasiarczony, czyli jego dni mogą być policzone. Najprawdopodobniej zaszły w nim nieodwracalne zmiany, a więc będzie już z nim coraz gorzej. Jeśli mamy taką możliwość, zanieśmy go do sklepu który sprawdzi co jest przyczyną rozładowania, lub spróbuje go odsiarczyć. Jak nie, to musimy pomyśleć, czy warto go ładować. Nawet jak się uda, to problem z ładowaniem będzie coraz częstszy. Napięcie niższe niż 12.4V to znak, że można zacząć ładowanie.
Przystępujemy do działania
Po wyjęciu go z samochodu, przypinamy klemy prostownika do akumulatora, pamiętając przy tym o absolutnych podstawach: zacisk dodatni musi być przypięty do dodatniego bieguna, ujemny zaś do ujemnego. Jak już to zrobimy, podłączamy prostownik do prądu z gniazdka sieciowego. I dalej jest tak samo, jak w przypadku starych ogniw, a mianowicie - jak bateria ma pojemność 60Ah, to naturalnie na prostowniki trzeba ustawić prąd ładowania na poziomie 6A. Są oczywiście różnice, bo nie ma tu korków, przez które dolewamy elektrolit (o czym wspominaliśmy wcześniej), ale wszystko wygląda bardzo podobnie.
Czas ładowania? Tak samo, jak w starym akumulatorze
I tutaj nie ma zaskoczenia, bo jak napisaliśmy powyżej - ładowanie wygląda zupełnie tak samo, jak w starych modelach. Przykładowo, weźmy znów pojemność 60Ah i natężenie 6A i odczekajmy 10 godzin. Wiadomo, że jak mamy słabszy prostownik (np. generujący prąd o natężeniu 4.5A), to poczekamy dłużej - około 15 godzin.
Ważna uwaga jest też taka, żeby zwracać uwagę na akumulator w ostatnich godzinach ładowania. Jeśli bowiem zdarzy się, że elektrolit zacznie się dziwnie zachowywać - gazować czy bulgotać, odłączmy prostownik, czym zatrzymamy ładowanie. Dobrze też sprawdzać napięcie ładowania, bo jak wyniesie ponad 14.8V lepiej zakończyć ładowanie. Chyba że posiadamy prostownik, który wyposażony jest w zabezpieczenie przed przeładowaniem, to wtedy nie musimy reagować. Po prostu, gdy osiągnie on maksimum napięcia, automatycznie się wyłączy. Gdy już akumulator zostanie naładowany, podłączamy go do naszego pojazdu i możemy ruszać w trasę.
Pamiętajmy o środkach bezpieczeństwa
Jak widać, choć akumulator bezobsługowy jest lepszym wyborem niż tradycyjny, to jednak podczas ładowania zachowuje się tak samo. Identycznie zresztą jest ze środkami bezpieczeństwa, o których koniecznie musimy pamiętać. Mianowicie, pod żadnym pozorem nie można podchodzić do niego z ogniem, bo może nawet wybuchnąć. Nie wolno również wylewać żrącego elektrolitu. Niby więc bezobsługowy, ale tę samą rozwagę trzeba zachować, bo podobnie jak tradycyjny może - przez naszą nieuwagę i nonszalancję - zrobić nam krzywdę.
Czy warto kupić akumulator bezobsługowy?
Na pewno to dobry wybór, ale pamiętajmy, że trochę droższy. Poza tym bardziej pasuje do dobrych samochodów, czyli takich, które między innymi mają sprawną instalację elektryczną. Jak nie jesteśmy pewni, co zrobić, warto zapytać swojego mechanika, który najlepiej doradzi, czy lepiej zainwestować w akumulator bezobsługowy, czy korzystniej pozostać przy tradycyjnym modelu.